14.12.2013

Fotogrudzień

Przygotowując zdjęcie do grudniowego wyzwania Art-Piaskownicy nie byłam zbyt oryginalna - ale skojarzenie "zapachu grudnia" z przyprawami korzennymi i mandarynkami jest u mnie zbyt intensywne, aby uwiecznić w tym temacie cokolwiek innego. Jak tylko ktoś pałaszuje mandarynkę w zasięgu mojego węchu, od razu w myślach wrzeszczę: "święęęętaaa!" :D


Przedświątecznie i bardzo ciepło pozdrawiam!
Z-Cz


9.12.2013

Broszki, co z choinki się urwały

Przyznam się szczerze - ja też dałam się porwać świątecznej manii bożonarodzeniowych ozdób. U mnie odzwierciedla się to tym, że na biurku wyrosło mi pięć małych choinek. Co więcej, dodam, że wszystkie już przybrane. To dopiero gatunek!


Dodam jeszcze, że pomimo że choineczki-broszki urosły tylko u mnie, a już nie na DaWandzie, to chętnie zasiedlą inne domy na święta. W końcu choinka w domu to tradycja :)
Pozdrawiam!


18.11.2013

Trzecie wiatraczki

Proszę Państwa, przedstawiam trzecią odsłonę wiatraczków. Tym razem łososiowe z turkusową nutą,
z wyglądającym spod spodu granatowym filcem. Dodatkowo prezentuję też gratis w postaci jesiennych kwiatków, które trzymałam za oknem (trzymałam, bo jak zwykle z moim zdjęciowym refleksem - kwiatki już dawno zdechły)


Te też już można łapać na DaWandzie! (kolczyki, nie zdechłe kwiatki)

17.11.2013

Wiatraczki ver. 2.0

A oto drugie, powstałe w wyniku moich wiatrakowych zmyśleń, wiszące kolczyki.
Bardzo polecają się jesiennie i patrzą czujnym, zielonym okiem.


Amarantowe wiatraczki już do złapania na DaWandzie!

14.11.2013

Fotolistopad

Kolejne wyzwanie w Art-Piaskownicy to fotografia wielu małych przedmiotów wykonana z bliska.
A jako, że post bez koralików to post stracony...
Dołączacie?

7.11.2013

Wiatraczki


Pomimo, że tu cicho, kolczyki cały czas się kroją. Oto pierwsza para wiatraczków, choć pełen wiatrak będzie dopiero za dwie pary. Które w gruncie rzeczy już istnieją, a więc istnieje i wiatrak (#toskomplikowane). Ale mówią, że cierpliwość popłaca :)


20.10.2013

A w wakacje...

...nie obijałam się! Oto nowa Kolekcja Pięciogroszówek, czyli powrót do źródeł. Korzeniami sięga jeszcze czasów, gdy dzień kończył się długo po dobranocce, a temperatura pozwalała na bieganie w krótkich rękawkach. Wykończyć udało mi się ją jednak dopiero, gdy już opadł entuzjazm po stworzeniu kompleciku. Jeszcze trochę i długością procesu twórczego doganiałaby śledzia :)


A nową kolekcję już można łapać na DaWandzie!

14.10.2013

Czerwień wszędzie

Postanowiłam, że z projektów do Art-Piaskownicy będę czerpać "pełną gębą", będę się kłaniać słowu 'wyzwanie' i będę wyzywać samą siebie. Zaczęłam więc od nauki tworzenia pięknego, światełkowego bokeh. Może nie wyszło tak piękne, jak sobie je wyobrażałam, jednak zadowalająco na pierwszą próbę. No a ponadto umieściłam w mozaice same fajne te czerwone rzeczy. Kubek wypełniony po brzegi śmietanką to już radość bez wyjaśnień. A do tego jesienna pyracantha, która występuje też w wersji pomarańczowej (i pięknie wygląda w każdej możliwej postaci wykorzystania, choć moja już nie pierwszej świeżości) i zeszytowa wersja interdruku, która porwała mnie w całości - oprócz kropek są jeszcze paski. Jak trafnie ujęli by to brytyjczycy - last but not least, nie było mowy, żeby przy takiej okazji nie sfotografować płyty The Red Album Weezera. A własnoręcznie malowane pudełko na koraliki leży tam w celach mocno metaforycznych.


Jeszcze krzyknę: help! Czy tylko mnie blogger ostatnio tek szaleńczo nasyca zdjęcia?

8.10.2013

Sztywniaki: powrót

Wyszywanie sztywniaków zawsze daje mi mnóstwo radochy. Może dlatego, że lubię rozweselać ich sztywną naturę, tak jak rozweseliłam tę parę. Fasetowane koraliki w jasnym granacie (?) z kolorową
i chabrową otoczką świetnie nadają się na ponure dni. Mnie pasują idealnie do grubego czarnego swetra z długimi rękawami i kubka gorącej herbaty popijanej z wysokiego, ceramicznego kubka.


P.S. Czy Wy też macie takie małe przyjemności jak na przykład patrzenie na proces mieszania się kawy z wlewaną śmietanką? :)

4.10.2013

Śledź mnie!

Proszę Państwa, oto śledź. Przypłynął ze źródła w dalekich internetach: to tam zobaczyłam podobnego śledzia i wiedziałam, że koniecznie muszę takiego mieć, choć za Chiny nie potrafię teraz tego źródła znaleźć (czyżby 'wzorowy' śledź odpłynął?). Jest stworzeniem wesołym i widzi tylko swoją kolorową stronę, takiż z niego śledź-optymista! Z zamysłu miał też posiadać niemałą rodzinkę w różnych kolorach.
I niewątpliwie będzie ją miał. Biorąc pod uwagę jednak, że stworzenie tego stworzonka zajęło mi ponad rok, całej gromadki można się spodziewać za jakieś... pięć lat. Ale jak mówią - cierpliwość popłaca.


Przy okazji chwalę się, jakie ładności (razem z dwoma innymi, równie ładnymi kolczykowymi parami) dostałam od Oli z Lexie's Art, w ramach wymianki. Teraz mam już pięć oczu i gdy zostanę babcią, to z pewnością będę lepiej widzieć.


23.09.2013

Wianek

Już myślałam, że nie zdążę, ale jednak wzięłam się porządnie do roboty i booh bah! Oto jest. Mój wyzwaniowy  wianek. Dodam, że na stronie wyzwania można nawet na niego głosować.
Jako krótkie streszczenie całego procesu wiankotwórczego, przedstawiam mój wianuszek w liczbach:
  • 7,5 - dokładnie tyle metrów wstążki do oplecenia obręczy zużyłam; dopiero teraz dostrzegam jakim byłam wiankowym ignorantem, gdy za pierwszym razem kupiłam tylko 2 metry; dodam, że do pełnej satysfakcji i pełnego wykończenia oplatania zabrakło mi 4 cm. Słownie: cztery centymetry. O losie.
  • 4 i pół - tyle płyt przesłuchałam podczas mojego wiankotworu, choć to nie oznacza spędzonego nad nim czasu, bo nie cały czas słuchałam muzyki
  • 3 - w tylu sklepach szukałam styropianowej obręczy i jej nie znalazłam, choć byłam święcie przekonana, że musi w nich być. Co dziwniejsze, w końcu otrzymałam ją w sklepie, po którym raczej się jej nie spodziewałam. Czysta murphologia.
  • 18 - tyle dni czekałam, żeby zgłosić swój wianek na wyzwanie (choć niespecjalnie. Chociażby dlatego, że nigdzie nie mogłam kupić styropianowej obręczy. A właściwie nie mogłam jej kupić tam, gdzie myślałam, że będę mogła)
  • 4658675 - chyba mniej więcej tyle razy usiłowałam zawiązać porządnie kokardkę. Z marnym skutkiem.


A jako podkład muzyczny do mojego wiankowego postu proponuję tą piosenkę. Bardzo podoba mi się ten smukły synkretyzm :D

17.09.2013

Jesień wychodzi z Kufra...

...a Alladyn z dzbanka*. Długo zastanawiałam się, jak ugryźć ten temat. Mam przepiękny musztardowy arkusz, który przywodzi skojarzenie oczywiste i jednoznaczne (choć do pawiej opaski też się nadawał), więc nie pozostawało nic innego jak tylko go radośnie wykorzystać. Toż to łatwe jak zbieranie kasztanów! Postanowiłam iść z nim w kierunku mojego ostatniego romansu - sztywniaków. Poszyłam wiele wzorów i... żaden nie sprawiał, że byłam kontent**. Niby wszystko było w porządku, ale jednocześnie coś nie dawało mi spokoju. Przy szóstym odkryłam powód tego nieusatysfakcjonowania. Konkluzja? Moja jesień to nie pięknie przebarwione, opadające liście w czerwono-pomarańczowych barwach. Moja jesień to poszarzała barwa nieba, mokry chodnik z kałużami przy krawężnikach, kalosze i mżawka, która zachlapuje mi okulary. A do tego delikatne przebłyski gasnących już kolorów.


*Przez długi czas byłam przekonana, że to tak właśnie szło :)
** To słowo było moją zmora przez całą Lalkę. Ach, ten Rzecki!

13.09.2013

Odlotowy projekt

Jakoś takoś dziwnie się stało, ze zostałam gościnną projektantką w Art-Piaskownicy. Zajęłam zaszczytne miejsce "gościnnego speca" od wyzwań fotograficznych. Taki odlot! Pierwsze wyzwanie musiało więc odzwierciedlać moje rozentuzjazmowanie, a zatem "zdjęcie na płasko" ma płaskie baloniki. I to odlatujące. No i porywające Magdę. Może i Was porwie to wyzwanie? :>

 Ręce już po umyciu w kałuży. Wcześniej wyglądały kolorowiej, naprawdę DUŻO kolorowiej :)

12.09.2013

Twór dwojaki

Przypominam wiosnę. Rzecz koralikowa, która nie mogła się zdecydować, czy zostać broszką, czy ozdobą do włosów. Dlatego została obydwoma naraz. A zastosowanie gratisowe - przecież to powszechne
i praktyczne nosić gumki do włosów na ręce, no nie? :)


Już mniej wiosennie, ale nie mniej radośnie pozdrawiam,
Zwykły Człowiek

6.09.2013

Rozkompletowany komplecik

Usiadłam sobie spokojnie w zielonym gąszczu, poszyłam kilkanaście par wiszących kolczyków,
po czym nagle patrzę, a tu TO, czyli miłość od pierwszego wejrzenia. Jako, że już w pierwszych sekundach granato-popiel z amarantowym cekinem i turkusowym wykończeniem stał się moim połączeniem kolorystycznym numer jeden tego sezonu, to żeby zadowolić moją zachłanną duszę porzuciłam prędko prace kolczykowe i zabrałam się za brochę. Takim sposobem wyszedł komplet,
który wcale kompletem być nie miał, bo kompletów nie lubię. A drugie, projektowe zdjęcie* to ujęcie nowej nosicielki mojego kompletu nie w komplecie, okiem fotografa Krzysztofa Czechowskiego.


PS. Akcja rozgrywała się już "ho ho" temu, a ja wciąż nie dokończyłam tych kilkunastu par wiszących 
      kolczyków :)

* zdjęcie w oryginale pionowe

30.08.2013

Filc na wstążkę, czyli felt and ribbon

Kilka dni temu udało mi się (a właściwie nam) doprowadzić do skutku omawianą przez długi czas wymiankę z Basią z felt and ribbon. Mój podarunek był klasycznie filcowy, zaś ja otrzymałam biżuterię
z włóczki dzianinowej przetykanej wstążkami (słowo klucz), co stanowiło piękną ramę kompozycyjną
w związku z nazwą basiowego bloga. Od czasu otrzymania przesyłki wciąż jestem zauroczona naszyjnikiem i bransoletkami, których dostałam aż nadto. Noszę je teraz na okrągło, zaraziłam już mamę
i nie zamierzam przestać :)


Pozdrawiam i wracam do noszenia prezentów,
Zwykły Człowiek :)

28.08.2013

Sztywniaki: kontynuacja

Sztywna rodzina się rozrasta! Dołączają do niej kolejne malutkie dwie pary.
Obydwa szaraki, chociaż tylko materialnie, a nie mentalnie. No i każda romansowała z amarantem :)


Obydwie dołączyły już też do rodziny na DaWandzie.

27.08.2013

Sztywniaki

Naprawdę dziwi mnie, że tak dużo czasu mi zajęło wpadnięcie na pomysł zrobienia kolczyków - sztyftów. Wprawdzie nie dyndają na wietrze i nie dają uczucia, że coś tam wisi obijając się o policzek,
ale prezentują się wcale nie gorzej. Ja należę do grupy nieprzedziurawionych osobników, ale z racji, że nie miałam pod ręką żadnego nadającego się modela, prezentuję małą wizualizację na mojej skromnej osobie.


A wszystkie Sztywniaki już na DaWandzie!
Pozdrawiam radośnie!

20.08.2013

Wyczesane twory

Czas na wakacje, czas na filcowanie (nieudolnie parafrazując hasło reklamowe batoników znanej marki). Pierwsze definicyjnie filcowane broszki klasycznie zostały przypłacone moją własną krwią. I chociaż przyczyna, która skłoniła mnie do wbijania igły w wełnę i dla której jestem gotowa cierpieć będzie wyglądać zupełnie inaczej, zaczęłam od szarości i amarantów. A to, co wciąż siedzi mi w głowie - mówiąc niczym biały, pozostawiający milczenie i rozmywający się napis po pełnym niedomówień filmowym
trailerze - coming soon.


*Dla niewtajemniczonych: broszki powstały z wełny czesankowej, stąd tytuł