Zerwana z łańcucha studenckich obowiązków, po tym jak spałam bardzo długo, wykończyłam już prawie trzy broszki i wciąż mam chęci na kolejne.
Znów też stwierdzam, że najlepiej szyje się spontanicznie, i to koło drugiej
w nocy. Choć na zdjęcia trzeba wtedy czekać do poranka - a o poranku można zastać chłodny deszcz, który skutkuje tak specyficznie miękkim światłem i zamgleniem, jakie widać na zdjęciach*.
*chociaż może lepiej sprawdzę, być może mam upaprany obiektyw ;)
UPDATE: po dłuższym zatrzymaniu się nad tą bardzo intrygującą kwestią deszczowego światła, muszę odrzucić wszelkie romantyczne i mistyczne nieco wizje. Wczoraj sobie żartowałam, dziś stwierdzam: ja naprawdę miałam upaprany obiektyw :D Efekt ten widać na ostatnim zdjęciu.