18.07.2014

Co się ze mną stało?*

Z tematem broszek na razie nie kończę, choć wchodzę dziś na nieznane mi wody - tylu koralików na jednej broszce jeszcze u mnie nie było. To jeden z tych tworów, które, w momencie gdy siadałam do szycia, w mojej głowie wyglądały zupełnie inaczej. W ostateczności skończyłam i na koralikach innych i na filcu innym i oto jest - moja pierwsza broszka, na której bogactwo koralików aż wypływa bokami.


*Słowa głównego bohatera w filmie Podwodne życie ze Stevem Zissou, do którego pnę też mówiąc o nieznanych wodach i wypływaniach. Idąc dalej
za Steavem - this is an adventure.

12.07.2014

Plotę

Czy ktokolwiek pamięta jeszcze mój wyzwaniowy wianek? Ukłuciem do jego stworzenia była brocha, na której eksperymentowałam z ceramicznym szkliwionym kaboszonem, którego widok skutecznie zaspokoił moje prawie całe potrzeby estetyczne. Kombinowałam tam też z sutaszowym oplotem stworzonym w taki sposób, że każdy osobnik zajmujący się sutaszem z pewnością spadłby z krzesła, gdyby tylko poznał moje jego tajniki. Koniec końców wszystko skrupulatnie wykończyłam i broszka nie musiała aż nadto dowyglądowywać*. Teraz do tego motywu powracam i proponuję podobną brochę w odmiennych kolorach - morską zieleń zastąpiłam granatem,
a na tło znów przypłynęły łososie.


* znów skłaniam się do historii - słowotwór Agnieszki Chylińskiej z 2008 roku, gdzie na półfinałowy występ zespołu Audiofeels Agnieszka skomentowała, że śpiew był tak czysty, że chłopacy "nie musieli dowyglądowywać". Ku mojemu zdziwieniu, internet nie jest zasobny filmik z tego występu.

9.07.2014

7.07.2014

Wyszywam

Kandydatka na dziś ma trzy szmaragdowe oka i granatowe łańcuszki. Ma też kilka swawolnych turkusowych koralików i troszkę liliowych. Spogląda zalotnie i oferuje się na każdy dekolt.


5.07.2014

Zielony w te klocki

Rozsypane broszki ostatnio u mnie w modzie. Tym razem posypałam moimi nowymi ulubionymi koralikami, jakimi dysponuję też w przysmutnawej nieco lilii - matowymi i ni w ząb nieprzeźroczystymi, z dużymi otworkami, w soczystej acz ziemnej zieleni. Wyczaiłam też, że na tych dwóch kolorach mój sympatyczny sklep nie kończy, myślę więc, że kolejna wyprawa do niego zdecydowanie zaowocuje rozpączkowaniem mojego koralikowego zbioru. I broszek. Ostrzegam!


tytuł posta zaczerpnięty z samookreślenia znajomego doktoranta