Czas na wakacje, czas na filcowanie (nieudolnie parafrazując hasło reklamowe batoników znanej marki). Pierwsze definicyjnie filcowane broszki klasycznie zostały przypłacone moją własną krwią. I chociaż przyczyna, która skłoniła mnie do wbijania igły w wełnę i dla której jestem gotowa cierpieć będzie wyglądać zupełnie inaczej, zaczęłam od szarości i amarantów. A to, co wciąż siedzi mi w głowie - mówiąc niczym biały, pozostawiający milczenie i rozmywający się napis po pełnym niedomówień filmowym
trailerze - coming soon. *Dla niewtajemniczonych: broszki powstały z wełny czesankowej, stąd tytuł
Wszystko zależy od tego jaki się ma typ urody i jaką karnację. Mi w takim przygaszonym niebieskim jest dobrze, bo mam raczej ciemną cerę i jakoś tak fajnie się odbija. W ogóle zauważyłam ostatnio, że mi dobrze w odcieniach niebieskiego.
OdpowiedzUsuńA w ogóle to widzę, że tu różne fajne fajności pokazujesz. Trzeba będzie częściej zaglądać :)
A zapraszam! :)
Usuń