20.08.2013

Wyczesane twory

Czas na wakacje, czas na filcowanie (nieudolnie parafrazując hasło reklamowe batoników znanej marki). Pierwsze definicyjnie filcowane broszki klasycznie zostały przypłacone moją własną krwią. I chociaż przyczyna, która skłoniła mnie do wbijania igły w wełnę i dla której jestem gotowa cierpieć będzie wyglądać zupełnie inaczej, zaczęłam od szarości i amarantów. A to, co wciąż siedzi mi w głowie - mówiąc niczym biały, pozostawiający milczenie i rozmywający się napis po pełnym niedomówień filmowym
trailerze - coming soon.


*Dla niewtajemniczonych: broszki powstały z wełny czesankowej, stąd tytuł

2 komentarze:

  1. Wszystko zależy od tego jaki się ma typ urody i jaką karnację. Mi w takim przygaszonym niebieskim jest dobrze, bo mam raczej ciemną cerę i jakoś tak fajnie się odbija. W ogóle zauważyłam ostatnio, że mi dobrze w odcieniach niebieskiego.

    A w ogóle to widzę, że tu różne fajne fajności pokazujesz. Trzeba będzie częściej zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń