Choć do mojego domu powróciła światłość, to nieszczęśliwie przestałam mieć się czym z radochą chwalić. Czy którekolwiek z Was pomyślałoby, że delikatnym krepowym kulom może zaszkodzić spacer przez kilka ulic w straszliwym wietrze? Stąd też moje już-nie-piękne kule osobnego posta się nie doczekają. Ale postanowiłam nie panikować i prezentuję wspominkę u dołu, coby nie było znów, że za nos obietnicami zwodzę. Zapraszam za to na post sztywniakowy - oplotłam fioletami radosnymi, bo mówią, że lato. Tak mówią.
P.S. Tym postem świętuję stopostnicę!
Ej te kule sa genialne! Piękny kolor! Myślałam, żeby sobie coś takiego z tiulu zrobić. Być może takie tiulowe wytrzymałyby spacer ;). Kolczyki też śliczne, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńO! Z tiulu musiałyby być świetne! Gdzieś się na takie natknęłam już i rzeczywiście prezentowały się bardzo fajnie. I z pewnością wyprowadzały na spacer też fajniej :)
Usuń